Nocna Masakra. Po etapie pieszym odeszła mi chęć na jazdę rowerem. Nogi chciały, ale głowa odpuściła. Postanowiła wrócić do bazy i napić się piwa. Dlatego taki marny wynik. Za rok postaram się lepiej przygotować głowę.
Porąbka-Tresna-Rychwałd-Ślemień-Kocoń-Hucisko-Jeleśnia-Rychwałd-Łękawica-Tresna-Porąbka. Chyba lubię jeździć przełomem Soły. Po doświadczeniach sprzed tygodnia założyłem błotniki. Oczywiście okazały się niepotrzebne, bo było sucho. Słonecznie, choć wietrznie i zimno. Rano piękne widoki na wschodzące sponad gór słońce i mgły snujące się nad jeziorami. To był ostatni dłuższy trening przed MASAKRĄ.
Porąbka-Tresna-Łękawica-Rychwałd-Jeleśnia-Przeł. Glinne (granica ze Słowacją). Powrót przez Żywiec. Wczoraj znalazłem błotnik, ale tylko jeden. Zamontowałem go na tył. Dzięki temu dziś przynajmniej d... miałem suchą. Za to obolałą, bo nowe siodło założyłem, twardsze. Ale jak zwykle było super:)
Porąbka-Wielka Puszcza-Przeł. Beskid Targanicki-Targanice-Przeł. Kocierz-Tresna-Porąbka. Bardzo przyjemna pętelka. Na Beskidzie śnieg, ale dało sie wjechać. Kocierz odśniezony choć spodziewałem się tańców na lodzie. Wróciłem przemoczony, nie z powodu deszczu, ale tryskających spod kół fontann wody. Chyba wreszcie muszę zmądrzeć i zamontować jakieś błotniki.