Transcarpatia - dzień IV. Krynica-Jaworzyna-Hala Łabowska-Rytro-Siodło pod Radziejową-Przechyba-Szczawnica. Wreszcie góry, i to jakie piękne. Uwielbiam ten szlak. Po wczorajszych przebojach z hamulcami jestem tak nabuzowany, że na Jaworzynę wyjeżdżam w czubie. Za mną dopiero Napieraje, Bronek i inni wyjadacze. Ale muszę czekać na P. Na zjeździe z Łabowskiej zaliczam glebę. Nietypową - poleciałem do tyłu. Ciekawe jak nazywa się odwrotność OTB? Podjazd na Radziejową monotonny. Słońce daje się we znaki. Zjazd do Szczawnicy po szutrze z kamieniami dał popalić dłoniom. Po tym jak widelec pozbył się oleju jadę jak na 100% sztywniaku.
Transcarpatia - dzień III. Kościelisko-Butorowy Wierch-Gliczarów Górny-Bukowina Tatrz.-Łopuszna-Kacwin-Sromowce-Szczawnica. Znów asfalt. Hol przydał się znów parę razy. Z bufetu za Bukowiną ciekawy wariant przez las, a potem drogą do Łapszanki. Meta w Sromowcach. Tam piwo i dopiero dojazd do bazy w Szczawnicy.
Transcarpatia - dzień II. Korbielów-Przeł. Glinne-Oravske coś tam-Oravska Priehrada-Trstena-Sucha Hora-Magura Witkowska-Kościelisko. Asfalt, asfalt, asfalt. Dopiero na koniec Magura - klasyka. Serce skoczyło do gardła, kiedy podczas skrętu całej około 20 osobowej grupy na zaporę orawską z przeciwka nagle nadjechał TIR. Na etap założyłem hol dla Bartka. Przydał się czasem.
Transcarpatia - dzień I. Ustroń-Nydek-Jablunkov-Istebna-Kamesznica-Milówka-Ujsoły-Złatna-Trzy Kopce-Hala Miziowa-Korbielów. Najdłuższy etap, głównie z powodu asfaltowych objazdów. Dalej, ale opłacało się znacznie. Także objazd przez Ujsoły, choć nie trafiliśmy dokładnie do granicy koło Złatnej.
Szczawnica-Jaworki-Obidza-Piwniczna-Wierchomla-Jawotrzyna Krynicka-Krynica. Ciągle sporo asfaltu, ale pod koniec etapu wreszcie teren. Od początku rower nie chce jechać. Kryzys zawodnika? Co jest grane? Wlokę się na końcu wyścigu. Wyprzedzają mnie dziewczyny rozmawiając przy tym spokojnie. A ja jestem czerwony z wysiłku. Wreszcie doginiłem Bartka. Myślał, że jestem z przodu. Jakoś podjechałem na pierwszy punkt, choć inni prowadzili rowery. Zjazd do Piwnicznej max 45km/h, choć robię wszystko maszyna nie chce przyspieszyć. I wtedy mnie olśniło!!! Przecież wczoraj zmieniłem klocki. Zatrzymałem się, obróciłem kołami, a te zatrzymują się prawie od razu. No tak, jak na jazdę z zablokowanymi kołami to i tak nieźle mi idzie. Tył jakoś podregulowałem, ale z przodu zapiekła się śruba od zacisku i trzeba było odkręcić tarczę żeby jakoś jechać. Podjazdy ok, obawiałem się tylko zjazdu z Jaworzyny na jednym hamplu. Delikatnie - max 30km/h. Przeżyłem. Na szczęście po południu pod bazę zajechał serwis. Uff, naprawili.
Pobyt na Hwarze. Kilka wycieczek po wyspie. Z powodu upału niezbyt długich. Kapitalne szutrówki i stara droga Starigrad-Hvar. M. in. wspinaczka na najwyższy szczyt wyspy Św. Nicola. Podjazd pod szczyt rowerem. Ostatnie kilkadziesiąt metrów po skałkach pieszo.